Link do nagrania w formacie mp3
Fragment książki „Życie i nauka mistrzów Dalekiego Wschodu” (tomy I-V), Baird T. Spalding
Gdy się zbliżaliśmy do Harwar, będąc oddaleni o jeden dzień drogi od tego miasta, zatrzymaliśmy się w domu pewnego Amerykanina, którego nazywaliśmy Weldonem. Powitał on nas serdecznie i skłonił do pozostania u siebie przez kilka dni. Weldon, znany pisarz, który wiele lat spędził w Indiach, sympatyzował z naszą pracą i był nią żywo zainteresowany. Kilka razy prosił o możność przyłączenia się do naszej grupy, ale okoliczności nie pozwalały nam na to. Gdyśmy nazajutrz siedzieli w jego ogrodzie, opowiadając o naszych przeżyciach, Weldon nagle zauważył, że nigdy nie mógł aprobować autentyczności historii o życiu człowieka zwanego Jezusem z Nazaretu. Dotyczące go dokumenty studiował starannie, lecz wydawały mu się niejasne i nie prowadzące do żadnych wniosków. Wreszcie zaniechał tego z rozpaczą, gdyż miał dręczące wątpliwości, czy postać taka naprawdę istniała. Nasz szef zapytał go, czy gdyby spotkał twarzą w twarz tego człowieka, to czy sądzi, iż by go poznał i według jakiego atrybutu by go zidentyfikował? Weldon odpowiedział:
– Poruszyliście temat, który był największym bodźcem i ideałem mojego życia.
Nie możecie sobie wyobrazić, jak wyglądałem jakiegoś znaku, który by przekonał mnie o istnieniu tego człowieka. Z każdym rokiem moje wątpliwości rosły coraz bardziej, aż ostatecznie zwątpiłem w możliwość znalezienia namacalnego dowodu, który mógłby świadczyć o tym, że jest to właśnie ta osoba. Instynktownie ta rzecz staje przede mną, choć nigdy przedtem tego nie wypowiedziałem – jak więc: poznałbym go. To jest najszczersze uczucie, jakie kiedykolwiek przeżyłem, i jeśli wybaczycie mi, że się powtarzam, powiem jeszcze raz: – Wiem, że bym go poznał.
Tego wieczoru, gdyśmy się przygotowywali do odejścia, szef nasz powiedział:
– Wszyscy dzisiejszego popołudnia słyszeliście rozmowę o Jezusie. Odczuliście szczerość naszego przyjaciela. Czy poprosimy go, aby z nami poszedł? Nie wiemy, czy człowiek znany jako Jezus z Nazaretu będzie w miejscu, do którego idziemy.
Wiemy tylko, że tam był. Jeśli zaprosimy Weldona do pójścia z nami, a tego człowieka tam nie będzie, czyż to nie spowoduje większego rozczarowania i czy się przysłuży dobremu celowi? Weldon, zdaje się, pragnie pójść z nami, a ponieważ nie wiemy, czy Jezus tam będzie, postanowiliśmy nie proponować, by nam towarzyszył. W tych sprawach najlepiej zdać się na czas.
Wszyscy zgodzili się na to. Następnego ranka jednak szef zaprosił Weldona, by poszedł z nami. Twarz mężczyzny natychmiast się rozjaśniła uczuciem oczekiwania. Po chwilowym zastanowieniu uprzedził, że ma umówioną najbliższą środę i że musi wrócić na ten dzień. Ponieważ był to czwartek, przeto mieliśmy sześć dni przed sobą. Nasz szef uznał, że czas ten jest wystarczający; zdecydowaliśmy więc wyjechać tego dnia po południu. Wszyscy wyruszyliśmy i przybyliśmy na miejsce w południe dnia następnego. Po zjawieniu się zauważyliśmy grupę dwunastu osób siedzących razem w ogrodzie mieszkania, które mieliśmy zająć. Gdyśmy się przybliżali, siedzący powstali, a właściciel mieszkania podszedł, aby nas powitać. W grupie zauważyliśmy stojącego Jezusa. Zanim ktokolwiek mógł wypowiedzieć słowo, Weldon wystąpił spośród nas z wyciągniętymi rękami i z radosnym okrzykiem rzucił się naprzód, ściskając ręce Jezusa, i mówiąc:
– O, ja cię poznałem, ja cię poznałem: to jest najbardziej boska chwila w całym moim życiu!
Gdyśmy się zorientowali, co się stało, coś jak boska radość spłynęła na nas na widok zachwytu naszego przyjaciela. Podeszliśmy i wymienili pozdrowienia, gdy Weldon został przedstawiony grupie. Po posiłku, gdy siedzieliśmy w ogrodzie Weldon powiedział do Jezusa:
– Czy nie przemówisz do nas? Ja całe życie czekałem na tę chwilę!
Zapanowało milczenie, a po chwili Jezus zaczął:
„W ciszy tej godziny chciałbym, żebyście wiedzieli, że Ojciec, do którego ja mówię, który mieszka we mnie, jest tym samym kochającym Ojcem, do którego wszyscy mogą mówić, i każdy pozna go tak intymnie, jak ja Go poznałem. Tchnienie chwały cudownej płynie przez struny, które wibrują życiem czystym i boskim. Jest ono tak nieskalane, że oczekującą cisza staje i z napięciem słucha; palce tego Jedynego wielkiego i znającego was, dotykają naszej ręki z czujną delikatnością, a głos, jak zawsze mówi wam o wielkiej i wspaniałej miłości Ojca. Wasz głos mówi do was: »Ja wiem, że jesteście ze mną – i razem, ty i Ja, jesteśmy Bogiem«. Teraz występuje Chrystus-Bóg. Czy nie zechcecie usunąć wszelkich granic i stanąć ze mną w duchu? Nie dano wyższych myśli nad te, które ja wam daję. To nic nie szkodzi, że ludzie mówią, iż to być nie może. Wy, każdy ź was, występuje jako boski mistrz, zwyciężający i władczy, jako widzieliście mnie zwyciężającego. Czas jest tutaj; urzeczywistniająca, czysta myśl, którą wysłaliście do boskiego mistrza, wydała owoce w waszym własnym ciele i dusza objęta pełne panowanie. Za mną wzlatujecie na wysokości niebieskie.
Podnosimy te ciała, aż ich jasna promienność stanie się blaskiem czystego, białego światła, i razem powracamy do Ojca, z którego wszyscy wyszli.
Bóg, Ojciec nasz, jest emanacją czystego światła i z tego wibrującego światła wychodzą wszyscy; w wibracji tej stoją wszyscy razem z Bogiem. W tych wibrujących emanacjach światła wszelka świadomość materialna jest zgaszona i widzimy twory rzutowane z bytu bez kształtu – w formy i wszystkie rzeczy odnawiane w każdej chwili. W pierwotnym kosmosie, w substancji płynnej, czyli bożej, istnieją wszystkie rzeczy; z powodu tego bytu wibracje są tam bardzo wysokie, tak iż nikt ich nie zauważa; Jeśli ktoś nie występuje w duchu, tak jak my, niezbędne jest podnieść wibracje ciała do wibracji ducha.
Teraz możemy widzieć trwające bezustannie tworzenie, gdyż wywołane jest ono promieniowaniem wibracji światła kosmicznego, zrodzonych w wielkim kosmosie, a promieniowanie to jest wielką energią życiową, czyli świetlną, która podtrzymuje wszystko, co nazywa się Ojcem promieniowania lub wibracji. Jest to Ojciec, gdyż Jego to promieniowanie rozbija każde inne promieniowanie lub wibrację.
W rzeczywistości ono tylko odsuwa je na bok w tym celu, aby inne formy mogły zająć ich miejsce. Gdy ciało wibruje w jednym tonie, czyli w harmonii z wibracjami ducha, jesteśmy wibracjami światła, największej ze wszystkich wibracji, Bogiem Ojcem wszystkich wibracji.
Niedługo ludzie się przekonają, że te promienie kosmiczne tworzą tak silne bombardowania, iż działają niszcząco na tzw. materię. Promienie te pochodzą ze źródła wszelkiej energii, Ojca wszystkich elementów, źródła, z którego powstały wszelkie pierwiastki. Nie jest to właściwie zniszczenie, jest to przekształcenie, czyli transmutacja, z tak zwanej formy materialnej w duchową.
Wkrótce będzie wiadomo, że promienie kosmiczne mają tak straszną potęgę przenikania, iż przechodzą przez każdą masę, rozbijając samo serce, czyli jądro, tzw. atomu, przetwarzając go w atomy innej substancji i budując przez to pierwiastki wyższego rzędu: w ten sposób stworzenie przechodzi do wyższej emanacji czystego światła, czyli samego życia.
Promieniowania te, mające tak straszną moc przenikania, są łatwe do rozpoznania i odróżnienia od innych promieniowań, płynących od Ziemi lub Galaktyki Słońca, i mają zupełną władzę nad wszystkimi tymi promieniowaniami, czyli wibracjami. Wkrótce będzie poznane, że wibracje te pochodzą z uniwersalnego źródła, niewidzialnego, i że Ziemia nieustannie podlega strasznemu bombardowaniu tych potężnych promieni, które powodują transmutację atomów jednego pierwiastka w nieskończone cząsteczki innego. Nastąpi również odkrycie, że kiedy ten promień kosmiczny uderza w jądro atomu rozbija go, rozdziela na drobniutkie cząsteczki innej substancji, wywołując przekształcenie pierwiastka niższego w wyższy. W ten sposób promieniowania te nie niszczą materii – one przetwarzają materię niższego pierwiastka na wyższy – z materialnego na duchowy. Ten wyższy pierwiastek jest taki, jak rozkaże człowiek; jest wyższy – gdy człowiek nazywa go wyższym i używa do wyższego celu. Gdy istota ludzka trwa w wibracjach duchowych, może całkowicie określić i regulować te promienie, i sposób ich działania. A więc dla człowieka trwającego w wibracjach duchowych, ta transmutacja odbywa się przez cały czas i wszędzie, w nim i dokoła niego – jest tylko tworzeniem w wyższym sensie. W ten sposób wszyscy są stwarzani tam, gdzie stoją (na tym poziomie, gdzie się znajdują). Tworzenie 'nie ustaje nigdy, jest ono ciągłe i nigdy się niekończące – wieczne.
Emanacje promieni kosmicznych tworzą się ze światła i składają z tak zwanych kulek świetlnych, które wybuchają z kosmosu. Ten większy wszechświat jest dokoła, obejmuje i otacza wszystkie światy do takich rozmiarów, iż wchłania Słońce i wznosi do swego słońca centralnego, zachowuje, koncentruje i buduje wszelką energię, która rozproszyła się ze światów. To centralne słońce jest tak pełne wibrującej energii, która się w ogromnym stopniu kondensuje, iż tak zwane kulki świetlne wystrzeliwują z ogromną siłą promieniującą, a gdy się zderzają z jądrem innego atomu rozbijają go – nie niszcząc. Jego cząsteczki przekształcają się w cząsteczki innych pierwiastków, które wreszcie zostają zasymilowane w pierwiastku, do którego należą; wtedy pierwiastek ten wchodzi w życie.
Życie jest energią, która wyzwala tak zwane bombardowanie kulek światła; część wchłonięta przez wyzwolone cząsteczki nazywa się życiem cząsteczki lub całego pierwiastka, podczas gdy wyzwolona część energii, lecznic pochłonięta jako życie, powraca lub przyciągnięta jest do kosmosu. Skupia się ona i kondensuje z powrotem, aż będzie mogła być znów wystrzelona, by zderzyć się z innymi atomami i rozbić je, stwarzając w ten sposób cząsteczki, z których powstanie atom innego pierwiastka.
Tworzenie jest więc ciągłe, wieczne, dokonujące ekspansji i skupienia, następnie przez zwolnienie wibracji zagęszczające się w kształt i formę.
Ta rozumna energia emanująca jest Bogiem rządzącym wszechświatem i naszymi ciałami, które są duchowe, a nie materialne.
Ta transmutacja nie jest rozpadem (dezintegracją). Inteligencja kieruje te sprawy ten sposób, że tylko nieliczne z kulek świetlnych uderzają jądra innych atomów i dzieje się to w pewnych odstępach czasowych oraz całkowitej ciągłości z prawem, tak iż żaden przejaw nie przeważa.
Człowiek będący w jedności z tą wyższą inteligencją może w sposób uregulowany wyjść z tych zderzeń i kolizji, tak, iż natychmiast zaspokaja swe potrzeby. W ten sposób człowiek przyśpiesza powolny proces przyrody, lecz pracuje z nią na wyższej skali wibracyjnej niż ta, na której działa przyroda na niższym stopniu tworzenia. »Podnieście oczy i spójrzcie na pola, dojrzały już ku żniwu« (Jan, 4:35). Wszystko jest wibracją i odpowiada płaszczyźnie lub polu, na którym działa wibracja. Wspaniały plan, pole czy płaszczyzna nie odnoszą się do koncentrycznych warstw bądź pasów otaczających Ziemię. Te ostatnie są pasami jonizacji, które okalają Ziemię i odbijają wibracje powstające na niej; nie przeszkadzają one jednak i nie zamykają dostępu promieniom kosmicznym. To poprzez nie odbywa się stałe przetwarzanie i tworzenie. Nawet nasze ciała transmutują się ze stanu niższego w wyższy, a my stajemy się świadomymi kierownikami tej przemiany, przez utrzymywanie myśli, a przez to i dała, dostrojonego świadomie do wyższych wibracji. Harmonizując (nastrajając) świadomie ciało na wyższą skalę wibracyjną – stajemy się tą wibracją.
W tym stanie mistrz oczekuje. Tak jak stoicie teraz, jesteście mistrzami, władcami nad wszystkimi warunkami. Teraz wiecie, że wspaniałość i świadomość boskiego tworzenia stoi znacznie wyżej od wszelkiej myśli materialnej.
Pierwszym krokiem jest całkowite opanowanie zewnętrznej aktywności myśli, duszy i ciała, przy naczelnej myśli, iż uprawiacie doskonałość, zwyczaj Boga, zwyczaj Chrystusa Bożego. Czyńcie to, gdziekolwiek jesteście, za każdym razem, gdy nawiedza to was, często w godzinach pracy czy odpoczynku. Dostrzegajcie tę doskonałą obecność wewnątrz siebie. Dostrzeganie tej doskonałej obecności, swego rzeczywistego Ja", tej obecności Chrystusa-Boga niech się stanie waszym przyzwyczajeniem. Potem postąpcie trochę dalej: dostrzegajcie boskie białe światło, promieniujące w czystości i blasku, emanujące z samego centrum waszej istoty. Ujrzycie Jego światłość o takiej jasności i wspaniałości emanującej z każdej komórki (włókna, tkanki, muskułu) i z każdego organu waszego ciała. Zobaczcie teraz prawdziwego Chrystusa-Boga, który stoi triumfujący i czysty, doskonały i wieczny. Nie mój Chrystus, lecz wasz własny, prawdziwy Chrystus Boży, jednorodzony Syn waszego Ojca-Boga, jedyny prawdziwy Boży Syn, triumfujący i wszystkozwyciężający Bóg. Wystąpcie i zażądajcie tego waszego boskiego prawa, a będzie ono wasze.
Za każdym razem, gdy mówicie Bóg, wiedzcie w pełni, że przedstawiacie Boga, a oddacie Światu większą przysługę czyniąc to, niż przedstawiając mnie jako Chrystusa Bożego, bowiem wy sami reprezentujecie światu Boga i oglądacie Go w samych sobie. Siedzicie i modlicie się do mnie, abym wstawił się za wami. To jest cudowne, że okazujecie mnie światu jako Chrystusa Bożego i uznajecie cechy reprezentowane przeze mnie za boskie, ale jedynie dopóki nie tworzycie bałwanów czy wizerunków moich i nie modlicie się do tych bożków. Z chwilą gdy stwarzacie mój obraz wyrzeźbiony i modlicie się do niego, plamicie mnie i siebie. Dobrze jest widzieć ideał, który ja lub ktoś inny uosabia, ale następnie uczyńcie się sami tym ideałem. Wtedy nie będziecie oddzieleni od Boga; taki człowiek zwycięża świat. Czyż nie widzicie, iż nie ma wyższego osiągnięcia ponad trwanie z nami w jedności w Bogu?
Jeśli pielęgnujecie to z miłością i czcią, oddaniem i uwielbieniem, zamienia się ono w przyzwyczajenie i wkrótce staje się wami, waszym codziennym życiem i istnieniem. W krótkim czasie przejawicie boskość. Jesteście jeszcze jednym Boskim Chrystusem, pierworodnym Synem Boga. Jesteście jednością z odwiecznym duchem, energią; Obecnie wyczuwajcie, spostrzegajcie i chwytajcie tę wielką wyżynę; przyjmujcie, głoście i miejcie pewność, że ona jest wasza, a niebawem wasze ciało będzie naprawdę wysyłało światło. W każdej epoce i we wszelkich warunkach, poprzez całą ogromną nieskończoność, to najwyższe światło istniało: jest ono wszędzie. Światło to jest życiem.
Gdy cokolwiek jaśnieje, oświeca to nas, gdy nań patrzymy. Światło oświeca nasze świadome pojmowanie. Wnet światło życia rozbłyśnie przed waszym czujnym okiem, jak to uczyniło dla wszystkich wielkich. Wielu z nich przedstawia się w obrazach jako postacie stojące w bijącym blasku światła. Chociaż nie możecie go widzieć, światło to jest realne: jest ono życiem, promieniującym z waszego ciała".
Tu Weldon zapytał, czy możemy mówić o pewnych naukach biblijnych, na co Jezus chętnie się zgodził. Następnie podnieśliśmy siei razem wyszliśmy z ogrodu. Weldon zawołał:
– Pomyślcie tylko, tu skontaktowaliście się z tymi ludźmi, a ja mieszkałem w sąsiedztwie i nigdy ich nie poznałem. Dzisiejszy dzień naprawdę był dla mnie rewelacją. Nowy świat, nowe światło, nowe życie stoi przede mną objawione.
Pytaliśmy go, jak mógł poznać Jezusa. Odpowiedział:
– Dziwicie się, że poznałem, to jest ten człowiek. Ja nie wiem, jak go poznałem, ale poznałem i nic nie może zachwiać tej pewności.
Wtrąciliśmy uwagę, że jeśli chce dotrzymać swej umowy, powinien wyjechać w najbliższy poniedziałek, i że nasza grupa wyjedzie tego dnia do Darjeeling i będzie mu towarzyszyć.
– Wyjechać? – odpowiedział. – Ja już wysłałem posłańca, prosząc inną osobę o zastępstwo. Pozostaję tutaj. To wy chcecie mnie stąd odesłać.